Czuła bitwa. Jak uczę się wygrywać przez miłość
- Beata Korozo

- 6 paź
- 3 minut(y) czytania
Budzę się tuż przed wschodem słońca.
Czuję znajomy ścisk w brzuchu – lęk przed dniem, zadaniami, odpowiedzialnością.
Otwieram oczy i mówię:
– Jestem. Pokaż mi dziś, jak działać z miłością.
Potem staję przed lustrem w łazience:
– Dzień dobry, kochana!
Potem nalewam wodę do szklanki:
– Niech wszystkie istoty będą szczęśliwe.

To mój codzienny rytuał.
Podczas którego przypominam sobie:
Jest bitwa do stoczenia.
O moje życie, misję, duszę.
Ale to nie jest wojna z zewnętrznym wrogiem.
To czuła bitwa, którą wygrywam nie siłą – tylko miłością.
Zaczęłam od minusa
Nieświadomy dług podatkowy.
Dług po tacie, o którym dowiedziałam się po przyjęciu spadku.
Ponad dekada sądów, tysiące złotych wydane na prawników – i jeszcze większy minus na koncie.
Obcy kraj, do którego zdecydowałam się wyemigrować. Marka, której nikt nie zna.
Po latach dobrej pracy i zarobków?
Tak. Bo zarabianie i tracenie powtarzało się w moim życiu od zawsze.
Nie patrzyłam na prawdę – bo prawda oznaczała granice. A granice oznaczały konflikt i... ryzyko bycia nielubianą.
Nie kontrolowałam rzeczywistości – tylko świadomość
Nie zadawałam pytań.
Nie chciałam wiedzieć, co się stanie, jeśli...
Bo jeśli wiem, muszę działać. A jeśli działam, muszę postawić granicę.
A konflikt? To największy lęk.
Więc czekałam. Zawsze trochę za długo.
I wtedy wyglądało to bardzo... messy.
Czekanie na usprawiedliwienie do postawienia granicy zawsze kosztuje za dużo.
Fiverr mnie nauczył
Fiverr nie rozpieszcza freelancerów. To toksyczne środowisko.
Ale nauczyło mnie rzeczy, których nigdzie indziej bym się nie nauczyła.
Nauczyłam się:
• Rozpoznawać manipulacje klientów i nie wchodzić w nie
• Mówić wprost: „Nie pracuję z takim budżetem ani przy takich projektach”
• Stawiać granicę zanim sytuacja stanie się messy
• Przestać „przepraszać” za swoje ceny
• Odsiewać prawdziwych klientów od szumu internetowego
Zaczęłam stawiać granice wcześnie. I co się okazało?
Nie, nie zostałam nielubiana.
Przeciwnie — zaczęłam przyciągać właściwych ludzi.
Tych, którzy szanują mój czas, moje granice, moją ekspertyzę.
Odkryłam paradoks:
Unikanie bycia nielubianą to najprostszy sposób, by zostać nielubianą — tylko później i gorzej.
Pytanie, które zmieniło wszystko
Zobaczyłam zaproszenie na darmowe szkolenie o kryptowalutach. Zignorowałam – bo się boję.
A potem zadałam pytanie:
– Dlaczego rezygnuję z szansy tylko dlatego, że się boję?
To było inne pytanie.
Nie: „Jak wyjść z długów?”
Tylko: „Dlaczego nie chcę skorzystać z tego, co już jest?”
Strach mnie powstrzymywał – nie brak okazji.
Poszłam na szkolenie. Kupiłam mentoring – mimo długów.
Byłam przerażona. Ale wiedziałam jedno:
Muszę przestać bać się tracić.
I wtedy coś się zmieniło.
Zaczęłam widzieć rzeczy inaczej.
Dług jako potencjał
Usłyszałam kiedyś zdanie:
Dług to ukryty potencjał zarobków.
To mnie uderzyło.
Bo jeśli mam taki dług – to znaczy, że mam też w sobie potencjał, by go spłacić. I to wielokrotny.
Dług to nie sufit.
To podłoga.
Punkt, od którego mogę się odbić.
Kiedyś mnie by to złamało.
Dziś?
Cieszę się, że mogę to naprawić.
Lubię porządek. A to właśnie jest porządkowanie – tylko głębsze.
Płacę rachunki za dawną siebie
Złożyłam wszystkie zaległe deklaracje.
Część podatków już spłaciłam, o resztę walczę uczciwie.
Mam poduszkę finansową.
Rozmawiam, nie chowam się.
Z mężem nie kłócimy się – tylko rozmawiamy.
To nie brzmi jak kobieta na skraju.
To brzmi jak ktoś, kto widzi prawdę i działa.
Ale też: płacę dziś rachunki za starą siebie.
I wiesz co?
Im gorsza sytuacja na papierze – tym silniejsza jestem w środku.
Czuła bitwa
Strach nie zniknął. Budzę się z nim codziennie.
Ale już nie czekam, aż minie, żeby działać.
Nie walczę przeciwko strachowi.
Wstaję z nim – i wybieram miłość mimo to.
Nie walczę z długami.
Cieszę się, że mogę je spłacać.
To właśnie jest czuła bitwa.
Walka, którą wygrywa się nie przez zniszczenie wroga,
ale przez pokochanie siebie mimo jego obecności.
Dążenie do wolności
Kiedyś definiowałam się przez braki:
Nie zasługuję
Nie wystarczam
Nie dorastam
Dziś?
Nie definiuję się przez to, czego mi brakuje – tylko przez kierunek.
Jestem osobą dążącą do wolności.
I tworzę treści dla ludzi takich jak ja.
Których ogarnia strach i chaos – i mimo to idą dalej.
Nie dla tych, którzy żyją w przekonaniu, że życie im się przydarza.
Bo prawda jest taka, że to my przytrafiamy się życiu.
Trzy lata od teraz
Za trzy lata chcę siedzieć z kawą o świcie – jak dziś –
i wspominać ten dzień z uśmiechem.
Z tym uśmiechem, który mają ludzie po przejściu długiej drogi.
Ale prawda jest taka:
Już jestem daleko.
Od kobiety, która bała się spojrzeć w prawdę
→ do tej, która ją widzi i działa.
Od tej, która nie stawiała granic
→ do tej, która robi to wcześnie – i z czułością.
Od tej, którą sytuacja by złamała
→ do tej, która cieszy się, że może ją naprawić.
Czuła bitwa trwa.
I już wygrywam – każdego ranka na nowo.
Dzień dobry, kochana.
Jeśli też dążysz do wolności – jeśli też budzisz się ze strachem i mimo to wstajesz –
napisz do mnie.
To nie jest droga, którą idzie się samemu.



Komentarze